Zabójstwo arcyksięcia Franciszka Ferdynanda, oblężone miasto, Aleja Snajperów, pieśni sevdalinki śpiewane z miłości, Baščaršija to tylko niektóre skojarzenia, jakie mają turyści odwiedzający Sarajewo. Moja lista jest o wiele dłuższa, ale nigdy nie może zabraknąć jednego punktu: Festiwalu Filmowego w Sarajewie.
– Lubisz turbofolk? A słyszałaś kiedyś Cecę? To najlepsza gwiazda na Bałkanach! Puszczę wam jej nową piosenkę – mówi kierowca czerwonej Zastavy Yugo, który zabiera mnie na stopa do Sarajewa. Czekałyśmy – jestem z koleżankami – niecałe 15 minut. Ten sympatyczny mężczyzna po czterdziestce okazuje się nie tylko moim sąsiadem, ale i właścicielem folkoteki. To klub, gdzie grają muzykę na żywo, a główną bohaterką listy przebojów jest Ceca – królowa turbo-folku, stylu muzycznego zawierającego motywy charakterystyczne dla ludowej tradycji serbskiej, tureckiej, cygańskiej czy greckiej. Kierowca gorliwie podkreśla, że szuka prawdziwej miłości. Jego żona nie musiałaby pracować zapewnia. Z wypowiedzi wynika, że wygląd odgrywa istotne znaczenie. Sobowtór Cecy mile widziany 😉
Żadnej z nas nie przekonał swoją propozycją, ale bezpiecznie pomógł dotrzeć do celu. Pierwsze wolne dni od pracy podczas projektu, jaki realizowałam w Bośni, musiałam wykorzystać na wyjazd do Sarajewa. Wówczas przyjechały w odwiedziny koleżanki z Polski, a że żadna z nas nie była zmotoryzowana, to autostop okazał się trafionym rozwiązaniem. Właśnie trwał Festiwal Filmowy w Sarajewie, o którym marzyłam już od studiów. Moja magisterka z kinematografii byłej Jugosławii była świadomym wyborem. Gdy tylko wjeżdżałyśmy do miasta na widok podziurawionych jak ser budynków przypomniałam sobie kadry z Alei Snajperów w reż. Michaela Winterbottoma. Poszukiwania noclegu zeszły na drugi plan. Ledwo, co zobaczyłam spacerujących po Baščaršiji akredytowanych uczestników festiwalu, zorganizowałam biuletyn z programem i usiadłyśmy w kawiarni. Sarajewski burek i czarna jak smoła kawa z dżezwy zaspokoiły w zupełności nasze podniebienie. Łapczywie przeglądałam gazetę, by wybrać coś dla siebie i móc zobaczyć jakiś film. Tym samym okazało się, że ominęła nas wizyta Bono na czerwonym dywanie. Tego roku Serce Sarajewa, czyli główną nagrodę, otrzymał film Dziewczyna („Die Freulein”) w reż. Andrei Štaki, opowieść o spotkaniu w Zurichu trzech kobiet z byłej Jugosławii, które zmagają się z wojenną przeszłością. W jedną z głównych ról wcieliła się znana widzom z Grbavicy (2006, reż. Jasmila Žbanić), Mirjana Karanović.
Już wtedy wiedziałam, że to nie będzie mój pierwszy i ostatni festiwal, ale na stałe wpisze się w wakacyjny kalendarz. To dzięki temu wydarzeniu oraz prezentowanym tam filmom, które często nie trafiają do polskich kin, mogłam poznać Bałkany i zrozumieć je bliżej.
Są pewne rzeczy bez których człowiek nie może żyć, a pośród nich znajduje się film. Stał się on jednym z sposobów na uporanie z wojenną rzeczywistością przez sarajewian – podkreślił to w swoim krótkim dokumencie z 1993 roku reżyser Johan van der Keuken. Mieszkańcy oblężonego miasta na co dzień walczyli o przetrwanie, starając się ukrywać swoje emocje. Jako widzowie mogli nie tylko przeżywać historie innych, ale i zmagać się ze swoimi demonami. Ten festiwal zrodził się podczas oblężenia w Sarajewie. Od kwietnia 1992 miasto otoczone było przez siły Republiki Serbskiej. Później zajęły też lotnisko, co spowodowało, że z resztą świata Sarajewo łączył je jedynie tunel, którym dostarczano zarówno żywność, jak i kasety VHS na pokazy filmowe. Zimą 1993 roku grupa entuzjastów na czele, której stał profesor Haris Pašović zorganizował festiwal filmowy pod nazwą Po końcu świata (Poslije kraja svijeta). Mieszkańcy pod ostrzałem snajperów przedostawali się na projekcje, które odbywały się w salach teatralnych. Paralelnie stowarzyszenie znane początkowo jako Obala z twórcami tygodnika Dani zainicjowali małe kino na Uniwersytecie w Sarajewie. W przedsięwzięciu pomagali organizatorzy z festiwali filmowych z Locarno i Edynburga. To oni dostarczali światowe tytuły, które w zaaranżowanych kinach oglądali mieszkańcy miasta. Ludzie ryzykowali życie, tylko po to, żeby zobaczyć projekcję. Sarajewo odwiedził m.in. Marco Müller, który wspierał inicjatywę od jej początków. I tak w 1995 roku Obala Art Centar razem z Mirsadem Purivatrą (obecny dyrektor SFF) oficjalnie ogłosili inaugurację Festiwalu Filmowego w Sarajewie. Hasłem przewodnim stało się „kultura przeciw wojnie”.
Podczas oblężenia większość sarajewian żyła nadzieją, że w końcu nadejdzie pomoc z Europy. Opóźnienia często tłumaczyli brakiem przepływu informacji. Obawiali się, że Zachód nie wie o barbarzyństwach, jakie ich spotykają. Lokalni reporterzy i twórcy filmów dokumentalnych często stawali przed dylematem kamera czy życie człowieka? – Kiedy widziałem ludzką tragedię, nie myślałem o materiale, tylko pomagałem innym. Byliśmy świadkami wojny, bez możliwości wpływu na nią. Miałem wrażenie, że jestem żołnierzem z kamerą – powiedział mi Pijer Žalica, bośniacki reżyser podczas jednego z festiwali. Wielu z regionalnych twórców uważało, że prawdziwą historię przekażą światu uczestnicy wojennych wydarzeń. Ademir Kenović, reżyser filmu Doskonały krąg (Savršeni krug , 1997) w swoich wypowiedziach nawiązywał do sytuacji warszawskiego getta. Podkreślał, że kamera w rękach uczestników powstania, pomogłaby przedstawić zdarzenia, które mogłyby mieć wpływ na późniejszy bieg historii. Reżyser wokół siebie skupił grupę ludzi i tak powstała wytwórnia SAGA, a jej zadaniem było dokonywanie zapisu filmowego z oblężenia Sarajewa. To właśnie m.in. reżyserzy, artyści i pisarze podtrzymywali to miejsce przy życiu.
Kino 1 maj – dzisiejsze Kino Bosna
Kultowe miejsce na mapie Sarajewa. Powstało w 1928r. pod nazwą Kino 1 maj. Niepozorny budynek z dala od Baščaršiji na ul. Alipasina. Na pierwszym piętrze mieścił się niegdyś teatr. Za młodu dorabiał tutaj Emir Kusturica, ale jakoś nigdy nie odważyłam się go o to zapytać. Jednak lokalni mieszkańcy zapewniali mnie przy kieliszku rakii, że to prawda. Dzisiaj z kina zostały zniszczone siedzenia, stare plakaty na ścianach i scena z barem. Od wejścia uderza dym papierosowy, dochodzą śmiechy i gwar rozmów. Po kilku minutach w środku pieką oczy od nikotyny, nawet samych palaczy. Papieros często funkcjonował jako bilet na projekcję filmu podczas oblężenia miasta. Obecnie warto podjąć próbę i wybrać się tu w poniedziałek. Tylko tego dnia odbywają się koncerty sevdah (z tureckiego – miłość), czyli tradycyjnych pieśni ludowych, sięgających czasów imperium osmańskiego. To tutaj biegnę po ostatnich projekcjach filmowych, by zdążyć zaśpiewać z całą salą i posłuchać przeróżnych opowieści.
https://www.instagram.com/p/BXy3mHblue1/?taken-by=balkanstogo
Z utęsknieniem już czekam na kolejną edycję festiwalu, a będzie to mój chyba 12. Przestałam już liczyć. O tym, jak bardzo zmieniło się Sarajewo i jakie miałam szczęście uczestniczyć w rozmowach z Slavojem Żizkiem, Darrenem Aronofskym czy Danisem Tanoviciem jeszcze Wam opowiem. Wkrótce też prześlę Wam pozdrowienia prosto z Sarajewa.
Zanim to jednak zrobię, zapraszam Was do pytań. Z miłą chęcią na wszystkie odpowiem.
PS. Za każdym razem na festiwal zabieram swoich przyjaciół. Pragnę im pokazać moje Sarajewo. Niektórzy wracają ze mną jak bumerang. To nie tylko magiczne, ale wcale niełatwe miejsce, w którym spotykam wspaniałych ludzi. Musicie się sami przekonać. Tymczasem zostawiam Was z wypowiedzią Doroty, z która przyjechałam po raz pierwszy na festiwal.
Za co lubię Sarajewo?
Za spokój, życzliwość, uśmiech ludzi na ulicy. Za wieczory na wzgórzu, na którym słychać tylko ptaki i nawolywanie muezinów nad szykującym się do snu miastem.
Za poranny zapach burka i budzące się do życia ulice. Za świetny festiwal filmowy i najlepiej pachnąca kawę, która jest zupełnie inna niż gdzie indziej. Naprawdę. A przede wszystkim za pamięć o historii, która nie paraliżuje, a umożliwia stawianie kolejnych kroków naprzód.
Na zdjęciu obok moja pierwsza wizyta w Sarajewie podczas Festiwalu Filmowego i koleżanki ( Ja, Gosia i Dorota Zakrzewska)